Vincenzo kontynuował naukę gry na skrzypcach kiedy tylko mógł. Otaczał się innymi mistrzami, którzy pomagali odnaleźć jego dar i rozwinąć pasję. To wymagało wyrzeczeń i pracy. Gdy ćwiczył jego umiejętności były coraz doskonalsze, a skrzypce wreszcie zaczęły śpiewać. Cokolwiek chcesz osiągnąć, jeśli jesteś bezrobotny, prowadzisz biznes, albo jesteś pilotem, jeśli chcesz osiągnąć sukces, rozejrzyj się wokół.
Są tam bohaterzy, mistrzowie, ludzie którzy już osiągnęli sukces. Oni chcą Cię nauczyć jak do tego dojść. Naprawdę nie musisz zaniżać swojego życia… Jeśli masz jakiekolwiek cele i chcesz rządzić swoim życiem, podpowiem Ci coś:
Otaczaj się ludźmi, którzy wierzą w to co robisz. Czasem to nie będzie nikt z twojej rodziny, znajomych czy współpracowników. Tak naprawdę to Ty musisz stworzyć grono ludzi, którzy będą cię wspierać w twoich działaniach.
Gdy jestem w pokoju, w gronie współpracowników, mogę być tym najgłupszym. Nie chcę być najmądrzejszym. Gdybym był najmądrzejszy nikogo bym nie słuchał. Myślałbym, że już to wszystko wiem, że reszta ludzi nie może mnie już niczego nauczyć.
Nie może się ze mną podzielić niczym wartościowym, ale jeśli jestem tym najgłupszym, wszyscy są odważniejsi ode mnie i mogę się uczyć od każdego z nich, a moje zadanie to po prostu siedzieć cicho i dać szansę żeby się czegoś nauczyć.
Bo większość z nas za dużo mówi, a za mało słucha… Lubię pomysł modelowania ludzi sukcesu, ale tylko do momentu, gdy zorientujesz się „Hej to przecież nie JA”. Zmienianie ludzi wbrew im – to nie moja praca. Jeśli chcesz – spróbuj, ale to nie zadziała. Zorientujesz się, że zmieniona osoba będzie całkiem inna, a zmiana w ogóle nie będzie do niej pasować i nie ważne jak duży sukces ta osoba osiągnie…
Ja modeluję wiele osób, ale do każdej z nich podchodzę indywidualnie. Sprawdzam czym się zajmują i otwarcie mówię „Ok wobec Ciebie mam taki plan”. Jeśli im to nie pasuje, nie ma problemu. Odsyłam ich do kogoś innego. Pomyślność często idzie w parze z nieszczęściem. Na naszej drodze zawsze będziemy napotykać przeszkody.
Najdotkliwsza stanęła na drodze Vincenza gdy skończył 17 lat. Pewnego dnia, gdy szedł do jednego z nauczycieli nagle pogorszył mu się wzrok. Miał ciemną plamę przed oczami, aż pewnego dnia obudził się całkowicie ślepy. Nie widział kompletnie nic, to była ogromna przeciwność losu…
Historia nr 1
Do dnia 10 Marca 1981 miałem idealne życie. Trzymałem w ręku cały świat, byłem Panem mojego życia… Tak mi się przynajmniej wydawało… Naprawdę byłem człowiekiem sukcesu. Byłem agentem ubezpieczeniowym, co przyniosło mi sporo pieniędzy. Miałem ładny dom, super samochód i wspaniałą żonę. Żyłem w „Amerykańskim śnie” Tak myślałem…
Wtedy właśnie miałem próbny lot moim nowym samolotem. Był piękny dzień, a ja chciałem się tylko wybrać na krótki lot, żeby sprawdzić czy wszystko jest w porządku. Tego dnia całe moje życie się zmieniło… Podczas lądowania miałem awarię silnika… Mój samolot się rozbił…
Cztery dni po wypadku obudziłem się w szpitalu. Cały ten czas byłem w śpiączce. Złamałem kark w dwóch miejscach, mój kręgosłup został zmiażdżony. Nie mogłem samodzielnie oddychać.Byłem pod stałą opieką medyczną. W wyniku obrażeń nie mogłem jeść ani pić. Każdy główny mięsień|mojego ciała był uszkodzony. Nie byłem w stanie wykonać żadnego ruchu oprócz mrugania powiekami.
Przeleżałem 8 miesięcy w szpitalu… Mrugając jedynie powiekami…Modlę się o to, żeby wyciągnąć jakieś wnioski z tych wydarzeń tak by kiedyś móc pomagać innym z takimi problemami. 8 miesięcy po wypadku wyszedłem ze szpitala na własnych nogach. Mimo że lekarze mówili, że to niemożliwe, ale ja tego dokonałem to nie był koniec mojej podróży, to był dopiero początek.
Przez następne 5 lat przechodziłem rehabilitacje aby odzyskać sprawność. Podczas pobytu w szpitalu wiele myśli przychodziło mi do głowy. Skłamałbym gdybym powiedział, że się nie bałem. Oczywiście, że się bałem, ale nie dawałem się zawładnąć tą myślą. W życiu można potknąć się i upaść, ale zawsze trzeba się podnieść…
Historia nr 2
Właśnie zaczynałam nowy rok w szkole. Szczerze mówiąc zbytnio nie ciągnęło mnie na imprezy. Dopiero co przenieśliśmy się z innego miasta. Byłam nieco nieśmiała, może przestraszona, ale w końcu przełamałam się. Poznałam kogoś i…zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia…
Zaszłam z nim w ciążę. W dzień rozpoczęcia szkoły. Mimo tego zdecydowałam się kontynuować naukę. Każdego dnia spotykałam się z krytyką, każdy mnie osądzał… Zajęło mi to sporo czasu, żeby się pozbierać. Tak więc zaczęłam moje życie jako uciekająca nastolatka w ciąży.
Dałam życie mojemu dziecku… Byłam z nim przez 5 miesięcy. To było 5 trudnych miesięcy. Pracowałam na 3 etaty i tak naprawdę nie miałam czasu|na zajmowanie się dzieckiem.
Pewnego dnia zdecydowałam się oddać dziecko do adopcji. Gdy to zrobiłam i jakaś kobieta przyszła i zabrała moje dziecko…Pomyślałam, że jestem najgorszą matką na świecie… Zajęło mi wiele czasu żeby się pozbierać i na nowo uświadomić, że jestem wartościową osobą i mogę zdziałać jeszcze wiele dobrego.
Więc, poszłam do pracy. Postanowiłam wtedy, że zrobię coś ze swoim życiem i może kiedyś spotkam moją córeczkę…i będę mogła być dla niej żywym przykładem… W zeszłym roku, w dzień matki, 27 lat po tym jak oddałam dziecko. Zgadnij kto do mnie zadzwonił… Moja córka Jackie…
Zapytała, czy może do mnie mówić „Mamo”. To było mocne przeżycie. Naprawdę wzruszające… Nie ważne jak ciężko Ci w życiu. Nie ważne że ktoś mówi że jesteś nieudacznikiem i ściąga Cię w dół, tak że sam myślisz że jesteś nikim… Jesteś kimś… Podnieś się i uwierz w siebie.
Uwierz, że jesteś dużo wart i zacznij robić coś dobrego…
Jackie ma teraz wiele przyjaciół, a ja dziękuję Bogu, że jest naprawdę wartościową częścią mojego życia. Kiedyś wyzwaniem było dla mnie dostanie się na studia. Teraz jestem na tablicy zasłużonych na Harvardzie…
Historia nr 3
Gdy się urodziłam moi rodzice nie wiedzieli, nawet nie dopuszczali takiej myśli, że będę „mała”, więc to była ogromna niespodzianka. Tak więc były pewne niedogodności z tym związane.Każdy dzień był dla nich wyzwaniem. Gdy poszłam do szkoły……to z kolei ja musiałam uganiać się z dziećmi, które mnie zaczepiały, przezywały mnie itp…
Bardzo ciężko mi było gdy zdałam sobię sprawę z tego, że bycie małą osobą to nie jest tylko kostium, który można zdjąć kiedy się tego chce. Ja byłam małą osobą już do końca mojego życia… Moi znajomi zaczęli zauważać, że nie jestem tylko najniższa w szkole. Ja byłam po prostu inna…
Pewnego dnia siedziałam z moim nauczycielem, który był też psychologiem. On powiedział mi: „Wiesz co Peggy, wiem że spędzasz wiele czasu w świecie marzeń, chcesz pewnego dnia obudzić się jako normalna osoba, a wtedy wszystkie Twoje problemy znikną, ale to nie jest zbyt prawdopodobne. Założę się, że Twoje poczucie|sukcesu będzie o wiele wyższe, gdy zamiast tego skupisz się na rzeczach, które możesz zmienić np Twoja wiara w siebie,połączenie ze swoją duszą i tego typu rzeczy.”
Więc to był punkt zwrotny w moim życiu. Wreszcie zdałam sobie sprawę, że naprawdę wierzę w tą fantazję, a tak naprawdę musiałam stanąć twarzą w twarz z faktem, że mój wzrost jest sprawą, której nie mogę zmienić.Po prostu muszę się z tym pogodzić.
Pojęłam, że mogę podnieść moją własną wartość…Nie ważne co mówią lekarze. Nie ważne co mówi nauka. Nie ważne co mówią inni. Najważniejsze jest to w co ja wierzę i co czuję. Wielu ludzi uważa, że nie mogę tego czy tamtego. Bo ktoś tak im powiedział, a ja im mówię: „Nie ważne co mówią inni – ważne co ty o tym sądzisz.”
Podniosłam się z dna, gdzie panowała przerażająca ciemność. Na sam szczyt niesamowitego szczęścia. Zawsze powtarzam, że dawniej płakałam każdego dnia z żalu. Teraz płaczę tylko i wyłącznie ze szczęścia…